Kiedy się zaczęło

06 maja 2009

Wiele lat temu. Od prostych spódniczek dla lalki ściągniętych kawałkiem nitki. Pierwsze ściegi maszynowe poczyniłam na starej maszynie babci. Ciekawe czy nadal jest gdzieś w piwnicy? Nie pamiętam nawet jakiej była firmy, ale była to stara czarna maszyna przerobiona na napęd elektryczny. Szyć szyło się fatalnie, więc szybko udało mi się uprosić mamę aby udostępniła mi swojego Łucznika. Jako że mama nie przejawiała zainteresowania szyciem na maszynie, z lekkim przymrużeniem oka patrzyła na mój zapał krawiecki, sądząc że minie z pierwszym nieudanym mym produktem. Fakt, napsułam materiałów całą tonę. Byłam za młoda aby nauczyć się krawieckich sztuczek według starej szkoły.

Dopiero kilka lat później wpadł mi w ręce miesięcznik Burda. Och, ależ mi się ręce trzęsły gdy przeglądałam modele ciuchów proponowanych w gazetce. A gdy rozłożyłam wielką płachtę z wykrojami, aż mnie zatkało. I dopiero wtedy zaczęła się ta prawdziwa przygoda z szyciem.

Co prawda wciąż uważam że szyję mało i jeszcze nie dość dobrze, ale mam nadzieję że umiejętności się kształtuje wraz z ilością przerobionego materiału :).

0 komentarze:

Prześlij komentarz