To nie był żart na prima aprilis.

01 kwietnia 2011

1 komentarze
Moja maszyna zdycha. Już po raz kolejny trafiła do naprawy, ale tym razem chyba nie uda się jej wyregulować tak aby wszelkie jej funkcje powróciły do stanu używalności. Zabiłam już 2 maszyny. Starego Łucznika i teraz żywot kończy Brother BM2500. Pierwsza mechaniczna, druga sterowana komputerowo. Pierwsza nie została naprawiona z racji braku części, druga nie zostanie naprawiona z powodu oprogramowania komputerowego. Moje piękne ściegi... hlip hlip hlip.
W środę na szybko zerknęłam co w ofercie ma firma Janome. Postanowiłam, że tym razem nie zaryzykuję i będzie to maszyna mechaniczna. I tak w większości tych cudnych ściegów nie używałam. Były bo były, czasem gdzieś się coś naszyło. Tylko czasem. W większości potrzebowałam silnego, prostego ściegu. Cóż, nie jeden hardcore szyłam: worek sako, namiot z grubego drelichu, śpiworek dla syna. To wszystko nie jest na delikatnego Brothera (Łucznika zabiłam namiotem ;)). Powracając do tematu, w środę rzuciłam okien ma mechaniczne Janome. Dziś mąż zrobił mi niesamowitą niespodziankę i oznajmił, że kupił mi (w środę ;)) mechaniczną Janome. Naprawdę, popłakałam się z radości. Nie wiem jak ja mu mam dziękować (DZIĘKUJĘ CI MĘŻU KOCHANY!!!!!), i obiecuję, że pomimo iż maszyna jest mechaniczna, będę o nią dbała. Całe szczęście maszyna dedykowana dla prac chałupniczych czy warsztatów szkolnych (czyli mam nadzieję, że dużo wytrzyma i będzie pancerna). A, ma obudowę metalową, co daje jej szansę dłuższego żywota (kiedyś mojego Brothera zrzuciły koty ze stołu. Obudowa tego nie przeżyła).